No nareszcie. Jakoś mi się dłużyło to szałowanie, deskowanie, znowu szałowanie.
Ale wracając dzisiaj z pracy zajechałam na budowę i prawie trafiłam na koniec "wygładzania" mojego "naszego kochanie" stropu. Piszę naszego bo widzę że mąż ostatnio się przykłada i poczytuje co ja tu naskrobię i na co się żalę. Jeszcze nie zaczęłam dodawać moich inspiracji i tego co chciałabym kupić i nie wiem czy zacząć bo jak to zobaczy to może się troszkę przerazić
Marzenia i aspiracje mamy wielkie, jak pewnie wszyscy ale teraz skrzętnie siedzimy nad tzw naszym kosztorysem i wypisujemy rzeczy które trzeba zrobić najpilniej, które mogą trochę poczekać i oczywiście ile na co kasy mamy wydać. To chyba najważniejsze.
Nie wiem dlaczego, ale zawsze jak sobie coś założymy to i tak wychodzi więcej. Zawsze do czegoś trzeba dołożyć, tu 1000 tu 2000. Zazwyczaj wychodzi jakieś 20% więcej. Jak zaczynaliśmy budowę kilka osób nam mówiło że jak sobie założysz jakąś kwotę to dodaj 15-20% do tej ceny. Śmialiśmy się z tego, ale to się stało faktem. U was też tak jest?
a, i jeszcze jedna rzecz, zastanawiamy się czy w środę nie zamówić już okien, co prawda góry jeszcze nie ma, ale zamówilibyśmy narazie na dół ( nie chodzi o oszczędnoiści tylko o czas) a jak zrobią górę to wtedy zamówimy na górę. W międzyczasie możnaby już zacząć prąd. Ale nie wiem czy to dobry pomysł?